Enucleate

              - Zbłądziłaś - poinformował spokojny, rzeczowy głos.
          Nie odwróciła się, ani nie spojrzała na gościa. Jej wzrok podążał za chmurami,  zasnuwającymi powoli bolesny świt.
       - Teraz pójdziesz i przeprosisz Rdzeń – położył rękę na jej ramieniu. – Potem przejdziemy się razem poza Twoje ziemie.
               - Co masz na myśli? – drgnęła, chwytając jego palce.
               Obrócił Królową, by spojrzeć w gasnącą, w oczach nadzieję.
               - Odwiedziny.
               Puściła jego rękę, odwracając się ponownie w stronę zbliżającej się armii.
               - Królowa zginie wraz ze swoim królestwem, Rozgrzeszniku.
               - Nie licz na pomoc z zewnątrz.
            Skinęła głową, rozpościerając ręce. Pokryci łuskami żołnierze przyklękli i skłonili głowy. Dwa smoki przypadły do ziemi w pierwszej linii, ogonami wybijając pokrzepiający, miarowy rytm.
               - Liczysz na to – rzucił, akcentując każde słowo.
               - Być może...
            Powiodła wzrokiem po szeregach. Ręce wyciągnęła w ich stronę i przymknęła oczy. Słodki Ból zamieszkał w każdym ze smoczych i podległych jej serc. Armia ryknęła wściekle.
            - Może i jestem naiwna  że w to wierzę – podjęła, spoglądając czule na własny dorobek. – Ale taka już jestem. Za taką nieliczni potrafią tęsknić. A jeśli wciąż znajdują się Ci, którym jestem miła, warto walczyć. Ci, którzy znajdują chwilę, by zastanowić się nad spojrzeniem w oczy. By poświęcić czas. By usłyszeć śmiech. – obróciła się w jego stronę. – Może znajdzie się ktoś, kto odbierze mi moje imię. Kto wyłuska Rdzeń.
           
          Słowa przysięgi zagłuszyły przeciągły, smoczy ryk. Lumis wzbiła się w powietrze, rozpościerając skrzydła. Z pomiędzy zaciśniętych łap wyzierało Serce.
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.