Czerwony
Żegnaj.
Słowa pną się w gałęziach świadomości, giną, by zobaczyć lśniącą koronę.
Dotykasz, samymi końcami palców, mokrych liści, zrzucasz na czyjś świat kaskadę
migoczącej wody. Życie wydaje się takie beztroskie, jeśli nie jest Twoje.
Prawda?
Obejrzyj się. Nie zobaczysz już światła przedzierającego się
z pomiędzy gałęzi. Nie usłyszysz wieczornego śpiewu, mruczenia dzikich kotów.
Nie poczujesz miękkiej i ciepłej ziemii pod stopami, zapachu lasu po deszczu,
słodkich nut żywicy. Nie będzie Twojego małego kąta, miejsca, do którego dostęp
masz tylko Ty. Listowie zapłonie, łuna oświetli granat nieba. Będzie przerażająco
cicho, będziesz czekać na najgorsze. Sama.
Ale.
Może zobaczysz to, co tak bardzo chciałaś ujrzeć. Pośród płonących traw,
cichego szmeru rzeki, której nigdy nie przekroczyłaś. Może, prawda? Przymkniesz
oczy, gdy poczujesz palące ciepło na skórze. Pożegnasz się ze wszystkim, co
było Ci znane. Ale Ty przecież tak nienawidzisz pożegnań.
Igrzyska
Niepokój
lubi się zmagać. Siada na skraju łóżka, tuż za moimi plecami i przygląda się
uważnie. Lubi wpatrywać się w pulsujący monitor i palce, nieskładnie biegnące
po klawiaturze. Lubi aurę bezsilności, bijącą z każdego zakątka pokoju. Ukochał
pozostawianie mnie na środku areny, bez sił i chęci na obronę. Bez choć jednej
myśli, która nakazałaby walczyć. Bez czucia w kończynach i upośledzonym
instynktem. Na srebrnym łańcuchu, ścierającym skórę z nadgarstków i kostek.
Niepokój nie
lubi porażek.
Rozmowy
Jest
zmęczona. Opiera głowę o ścianę, pozwala, by czerwone włosy opadały na twarz i
szyję. Noc, choć młoda, zasnuła ciemnością pokój, uśpiła miasto, uśpiła jej
wieczną ostrożność.
Uśmiecha
się. Kilka kosmyków opadło na czoło, śmiech przeciął Nocną ciszę. Pustka nie
zawsze gości w oczach pełnych whisky. Nawet, jeśli ona bardzo tego chce... bo obojętność
rodzi kąt. Małą dziuplę, wypełnioną wspomnieniami, otoczoną murem z drutem
kolczastym. Jej własny azyl, za którego istnienie jest w stanie wiele
poświęcić.
Szum.
Znajomy, dodający otuchy, że nie jest sama w czerwonym, pustym pokoju. Że nie
jest tutaj sama, ze sobą.
„Śpij dziecino, śpij
spokojnym snem. Sen uchroni Cię przed Twoim złem”
Dostałam 3, ba, 4 złote słowa, za które
bardzo dziękuję. Moim zdaniem nie podołałam… ale było warto. W końcu mogę z
czystym sumieniem stwierdzić, że zaczyna się czas weny. No, więc weno nadchodź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.