Filar


            Bezimienny rzucił się na nią. Przeturlała się pod drzewo, warcząc i przykucając.
            Ich ogony cięły przestrzeń między grubymi konarami w tylko im znanym tańcu. Krew ozdobiła krótką, leśną trawę i wszelkie zarośla. A oni nadal kołysali się w rytm własnych kroków. Co jakiś czas syk, bądź niski pomruk przerywał narastający szelest, czy ciszę. Nie myśleli o odpoczynku. Zmagali się w napięciu, obserwując się czujnie. Granat mieszał się z płynnym złotem, wyczekują choćby drobnego potknięcia.
           
~*~

            Deszcz bębnił o szyby, gdy ścierała z siebie resztki chłodnej wody. Oparła się biodrem o framugę okna, spoglądając z czułością na pochłonięte przez żywioł miasto. Ludzie ukrywali się pod dachami i daszkami, szukali schronienia w objęciach własnych domostw, czy knajp. Mimo wszystko na dole nadal tętniło życie. Dobrze jej znane, choć zbyt często widziane z 18 piętra jednego ze szklanych drapaczy.
            Obróciła się na pięcie, by sięgnąć po jeden z otwartych, zapisanych miękkim pismem, notatników. Przyjrzała mu się uważnie, zlizując z warg resztki deszczu. Bardzo dobrze pamiętała, co czuła, gdy pozwalała ręce płynąć, kreśląc kolejne słowa. Z niesmakiem stwierdziła, że wolałaby czasem zapomnieć. Nawet tutaj, tak wiele metrów nad ziemią nie czuła się bezpieczna. Tak daleko od tych, którzy snuli tam, na dole.
            Odrzuciła zeszyt na stół, rzucając spojrzeniem za okno.
            - Wróciłaś do starego porządku. Zajęło Ci to rok. Nawet więcej, niż rok...  – Podszedł do niej, ocierając się o biodro. – Cholernie długi rok, Doloris. Co teraz zrobisz, gdy uzyskałaś spokój? Zjedziesz na dół, jak niegdyś? Zejdziesz do mnie, do ostatniego z filarów? A może znów pozwolisz zrównać to z ziemią, ponieważ Centrum zarzuci Ci na tę smukłą szyjkę smycz? Doloris?
            Uśmiechnęła się, spoglądając na spływające po szybie krople.
            - A może zwyczajnie zaszyję się tutaj z Tobą, na jakiś czas... – Odgarnęła opadające na oczy kosmyki. – A może Cię stąd nie wypuszczę... – Obróciła się do niego, sprawiając, by cofnął się o krok. – A może sprawię, byś nigdy nie chciał stąd wyjść... – Uśmiechnęła się subtelnie, gdy dotknął plecami granatowej ściany. Musnęła paznokciami jego szczękę, wpatrując się badawczo w źrenice. – Chciałbyś, Fame?
            Zaśmiała się, sięgając po kolejny z zeszytów, ze stosu licznych papierów, które usłały duży, dębowy stół. Czerwone paznokcie zastukały nerwowo o blat, oczekując odpowiedzi, choć była zbyt oczywista.
            - Więc jak, Zarządco Trzeciego Filaru? – Wyciągnęła ku niemu plik notatek. – Zechcesz? – Poruszyła nimi zachęcająco, by w końcu rzucić je w stronę rozmówcy.
            Sięgnął po nie natychmiast, ganiąc się w myślach. Spojrzał jednak uważnie na każdą z linijek. Przebiegł wzrokiem wzdłuż nagłówków i stopek, przejechał palcem po każdej z notatek, nakreślonej miękkim, niewyraźnym pismem.
            - Niech Cię diabli, Doloris.
            - Złego diabli nie biorą.

~*~

            Ich spotkania stały się rutyną. Każdego wieczoru dostarczali zieleni barw. Rany goiły się szybko, a błędy znikały z dnia na dzień. Oddechy Bólu i Wilka zrównały się, choć puls nadal wybijał w każdym z nich własną pieśń. Czasami zasiadała obok niego, gładząc wzburzone, rozgrzane futro. Wypatrywał wtedy czujnie każdego negatywnego ruchu, lecz nigdy żadnego nie znalazł. Robiła to, bo był jej drogi. Bo nigdy nie przestała być sobą.


Carbon Based Lifeforms – MOS 6581, Purity ring – Obedear, Lofticries, Cartographist, The XX – Do you mind?



A jednak da się osiągnąć to, czego tak bardzo się pragnie w krótkim czasie. Jednak żałuję, że nie potrafiłam zrobić tego wcześniej. Wcześniej... wcześniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.