Roszczenie



„Trzeci anioł zatrąbił:
I spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia,
A spadła na trzecią część rzek i na źródła wód.
A imię gwiazdy zowie się Piołun.
I trzecia część wód stała się piołunem,
I wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie.”
Ap 8, 10-12

            Kopyta Piołuna wybijały złowrogi rytm, na nieskazitelnie czystej posadzce pałacu. Naga kobieta, z której rąk spływała jasna, czerwona krew, powoli stąpała po schodach. Jej nienaturalnie spokojne, mechaniczne ruchy przecinały gęstniejące powoli powietrze. Ogon sunął po stopniach, plącząc się pod nogami ogiera. Maskę wykrzywił grymas przypominający uśmiech. Matowe, szklane odrzwia rozwarły się przed nimi. Komnatę wypełniały czerwone zacieki i smród krwi. Witraże ochlapane były posoką, a na białych ścianach widniały plamy, przypominające kwiaty. Łamana litera spoglądała na nich beznamiętnie. Doloris uklękła, dotykając dłońmi, podstawy Centrum. Ta spiła krew z jej rąk. Piołun zarżał, nacierając kopytam na posadzkę. Wtedy poczuła.

~*~

            Głuchy krzyk. Ból, rozdzierający czaszkę na dwoje. Dłonie, pełzające niezdarnie po zimnej posadzce, natrafiające na pustkę, na której nie mogła zacisnąć palców. Żywy ogień trawiący każdą z żył, łamiący kości i umysł.

~*~

            Naga kobieta klęcząca na szklanej posadzce. Rozszerzone źrenice wpatrujące się w losowy punkt w kosmosie. Wierzchowiec, rzucający łbem.

~*~

            Cisza. Delikatny dotyk. Blade oblicze wpatrujące się w wybawcę. Chwyciła drżącymi palcami obcych, ciepłych dłoni. Ryk, który zdawał się przybiegać z oddali.

~*~

            Upadła. Nadzieja doskoczyła do niej, przyciskając jej głowę do piersi. Szloch  wypełnił pustą komnatę.
            - Czemu znów ryczysz? – Podniosła powieki, starając się, by jej głos nie drżał przy każdym słowie – nikt nie umarł.
            - Głupia... – uśmiechnęła się przez łzy - Centrum wybrało.
            - O czym Ty mówisz...

                                                                        ~*~

            Nie wiedziała co myśleć. Sunęła powoli wzdłuż klifu, który oddzielał Miasto od oceanu. Woda była przyjemnie chłodna, jakby na życzenie Bólu. Westchnęła. Z siłami wyższymi się nie dyskutuje.

“See they were there when I woke up this morning.
I'll be dead before the day is done.”



Seven devils – Florence + The Machine

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.