Stukot
kopyt niósł się echem na dziedzińcu pałacu. Trzeci Filar zamarł. Wszystko
pokryła cienka warstwa popiołu, przywodząca na myśl pierwsze podrygi zimy.
Królowa zeskoczyła z siodła i rozejrzała się ze smutkiem. Odgłos jej upadku
odbił się od murów i wypłoszył kilka szczurów, żerujących na ścierwach Alienów.
Piołun
targnął łbem. Zatańczył w miejscu i zarżał.
-
Co sprowadza Cię aż tak nisko, Królowo?
Złota
uśmiechnęła się chłodno, chwytając lejce. Jej skóra naznaczona była licznymi
nacięciami, a suknię pokrywały pojedyncze czerwone plamki. Mimo to
prezentowała się równie dumnie i łagodnie zarazem.
-
Dbałość i ciekawość Rdzenia – odwzajemniła uśmiech. – Coś się wydarzyło podczas
mojej nieobecności?
-
Nic ważnego... ale obiło mi się o uszy, że wilki zapadają na nieznaną nikomu
chorobę... – przeciągnęła ręką po największej czerwonej plamie, zdobiącej
biodro.
-
Wilki?
-
Źle się wyraziłam... przecież w królestwie urzęduje tylko jeden przedstawiciel
tego gatunku. Musisz mi wybaczyć.
-
Co, do cholery? – wyciągnęła zza paska Vlisa, pulsującego mdłym, błękitnym
światłem. – Coś Ty kurwa zrobiła?
-
Ja? – uśmiechnęła się ponownie, prezentując rząd ostrych, cienkich zębów.
-
Dlaczego ich zabierasz?
-
Nie zabieram. Morduję.
Drgnęła.
Chwilę potem dwa złociste ogony splotły się w upiornym, bolesnym tańcu. Ból
zacisnął zęby na jednej z tętnic, za wszelką cenę utrzymując pod sobą wijącą
się Złotą. Ta targnęła się, przekręcając na bok. Ogon zacisnął się na szyi, a
kolana przygwoździły ręce do usłanego popiołem bruku dziedzińca. Vlis drgnął w
drętwiejących palcach. Aurea uśmiechnęła się triumfalnie, sięgając po broń.
Obróciła sztylet, po czym wbiła go w klatkę piersiową Królowej. Doloris
spojrzała na nią z przerażeniem. Złota puściła ją i sięgnęła ogonem po
Detronizatora. Opuściła czarny sztylet na bladą, naznaczoną krwią, dłoń.
-
Dlaczego...
-
Dlaczego? Ach tak – oblizała palce. – Śpiewałaś mu... ale to ja nadałam mu
imię, gdy mnie wezwałaś. To ja ogłosiłam iż rozpoczęło się polowanie na wilki –
wstała. – W moich rękach staje się najzwyklejszym ostrzem. Natomiast ten...
Jesteś Królową, czyż nie?
Doloris
dotknęła zimnej, twardej rękojeści w kształcie jaszczurki. Palce ześlizgnęły
się z niej, a ręka opadła bezwładnie obok. Wbiła smutne spojrzenie w Aureę.
-
Nie pozwolę Ci umrzeć. Nie teraz, nie martw się – pogładziła prężący się w jej
dłoniach sztylet, rozwijające się i składające, matowe skrzydło. – Nie teraz.
Niepokój
ukląkł obok i zamknął jej oczy, gdy złote węże, sycząc i zagryzając się
wzajemnie, oplatały jej ciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.