Podniosła rogaty łeb i spojrzała prosto
w rozszerzone źrenice Bólu. Królowa obeszła wolnym krokiem niewielką sadzawkę.
Jej bose stopy zanurzały się w mchu i miękkiej ziemi, chłonąc dźwięk kroków. W
prawej dłoni dzierżyła Królobójcę. Ostrze pozostawało zwinięte, częściowo
zasłonięte przez czule oplatające je palce. Lewa ręka krwawiła, znacząc
czerwonymi smugami bladą skórę.
Smoczyca wstała. Ciężkie ciało,
uzbrojone w czerwoną łuskę i długie rogi, pokryte było mułem i trzciną.
Nienaturalnie srebrne oczy śledziły drogę Bólu.
Doloris zwolniła. Uniosła się na
palcach i wciągnęła powietrze.
- Pachnie strachem. Boisz się,
Serce? – Zacisnęła palce. – Na Twoim miejscu też odczuwałabym strach.
Centrum targnęło łbem. Rozłożyło skrzydła
i odbiło się od ziemi. Królowa zamarła. Jej oddech zrównał się z głębokim i ciężkim,
dobiegającym z głębi smoczych płuc.
Złotołuska runęła z góry, przygważdżając
Serce do ziemi. Czerwonołuska szarpnęła się wściekle i zaryczała. Jej ciało
przeszył ból, gdy długie kły przebiły bok. Zawyła ponownie.
-
Dosyć. – Podeszła bliżej i przykucnęła na przeciwko pyska Centrum. – Dosyć, Lumis.
-
Streszczaj się, urosło w siłę.
-
Na pewno. W końcu bije. – Westchnęła. – Serce. Nie zostało nam wiele czasu, nim
ból zaleje nas wszystkich. Wolałabym, aby to nie było konieczne. Ale muszę się
z Tobą złączyć. Jak podczas walki ze Złotą. Musisz mi na to pozwolić –
przygryzła usta – albo zrobię to bez Twojego pozwolenia.
-
Jesteś Bólem, nic mu nie będzie?
-
Nie powinno – wstała. – Nie powinno.
Spojrzała
raz jeszcze w srebrne tęczówki, z których wyzierał ogromny żal. Centrum zawyło
tylko żałośnie, gdy objęła rękoma jego pysk, zaciskając palce na łusce. Po chwili
znieruchomiały. Ciało Doloris osunęło się na miękki mech, blednąc jeszcze
bardziej i pokrywając się siateczką fioletowych żył.
Centrum wstało, zrzucając z siebie Złotołuską.
Drżało, zaciskając szczęki.
-
Mam zabrać ciało i zostawić Cię samą, Królowo?
Posłała
jej ciężkie spojrzenie srebrnych, zwężonych źrenic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.