Wszechobecny
ryk niósł się tuż przy sklepieniu wielkiej sali tronowej. Kamień mienił się,
spływając krwią. Smoki rozpościerały skrzydła i błyszczały łuską, próbując
dotrzeć do podwyższenia. Ich pazury zdzierały pancerze i rozcinały gardła, lecz
z każdą chwilą cofały się do ogromnych odrzwi. Po drugiej stronie pomieszczenia
siedziało Serce. Koniec ogona wił się powoli, a jego niewzruszone spojrzenie
wbite było w walczących. Królowa zasiadła obok, na tronie z czerwonego szkła.
Na kolanach trzymała Królobójcę o zwiniętym ostrzu. Pieszczotliwie gładziła go
palcami, co chwila podnosząc głowę i spoglądając na Paxa. Smok od czubka pyska,
po sam ogon lśnił ciemną posoką. Tylko żółte ślepia błyszczały na tle jego
ciała, wyszukując kolejnej ofiary.
Doloris
podniosła sztylet do ust. Ucałowała go delikatnie i przyłożyła do policzka.
Chłód metalu wydawał jej się bliski, jak gdyby sama miała stać się bronią.
Bronią, zdolną znów zerwać się do walki wraz ze świergotem. Zapach potu i
wnętrzności, gryzący piach lub pył. Pole, usłane drobnymi ciałkami, gotowymi do
śpiewu i cichego szelestu, by stać się burzą pełną szarańczy...
Z zamyślenia wyrwała ją siła
uderzenia. Pax rozgryzał gardło jednego z pomniejszych osobników, gdy ogromna,
biała łuska sunęła w jej stronę. Brudno-szare ślepia utkwione były w niej, a
pysk mokry był od krwi. Przekrzywiła głowę. Gad pełzł ku niej, ciągnąc za sobą
tylne kończyny. Pazurzaście zakończonymi skrzydłami odpychał się od skalistego
podłoża, wyciągając w jej stronę przednie łapy. Mimo tego łeb uniesiony miał
wysoko, z dumą nosząc pełną rogów koronę.
-
Każ mu przestać zabijać.
Niski,
pełen warkotu głos wypełnił przestrzeń przed nią. Pax rozerwał kolejne
podbrzusze. Triumfalnie zaryczał,
rozkładając skrzydła. Jego wzrok powędrował w jej stronę, mięśnie napięły się
pod grubą skórą usłaną grafitową łuską. Skinęła ręką, by kontynuował. Odwrócił
się posłusznie, ruszając w taniec wśród świeżego ryku piskląt. Spojrzała na
smoka. Zatrzymał się przy podwyższeniu, kładąc łeb. Jego wzrok nie wyrażał żadnych
emocji, a skrzydła rozłożył tak, by mogła zobaczyć ich imponującą rozpiętość.
Uśmiechnęła się, wstając z tronu. Królobójcę ujęła w lewą dłoń, a w prawą chwyciła
Vlisa. Schyliła nisko głowę, ukazując szacunek dla poległego, który mimo
wszystko dotarł tak blisko niej.
-
Nie może przestać, dopóki nie wybiorę.
-
Wybierz.
Odwrócił
łeb, ukazując podgardle. Podeszła do niego z bronią luźno obijającą się o
biodra. Leżał spokojnie, wbijając w nią przepełnione spokojem spojrzenie. Serce
warknęło krótko. Mimo to nie ruszyło się z miejsca, obserwując Paxa
wybijającego ostatnią linię piskląt.
Dotknęła
go. Łuska była gorąca, niemalże przypominająca rozpalone ciało. Przeciągnęła
palcami wzdłuż pyska, zbierając po drodze krew oblepiającą nozdrza. Dotknęła
opuszkami języka, po czym spojrzała na niego z podziwem.
-
Zraniłeś Pokój.
Westchnął
głęboko, przymykając ślepia. Ciepło biło od jego ciała, a gardło poruszało się
niespokojnie. Oddychał z trudem, co jakiś czas wstrzymywał oddech. Ukucnęła
obok i sięgnęła po Vlisa. Ostrze rozcięło nadgarstek, wybudziło strumień
czerwieni. Przytknęła rękę do jego pyska, pozwalając, by chwycił ją językiem.
Zlizywał delikatnie krople, starając się nie poruszać jej zranioną dłonią.
-
Będziesz nazywał się Deus. Będziesz służył Królowej i przewodził armią, która
niedługo odrodzi się pod Twoimi skrzydłami, albowiem tylko Ty dotarłeś do
swojej Królowej w okresie rozrodu. Przypisuję Ci Lumis, Niosącą Światło,
Niosącą Serce, Złotołuską, Błysk, Świetlistą, Będącą Złotą Szarańczą, Działającą
w Bólu, Dzielącą Ból i Wywodzącą się ze Złotego Bólu.
Pax
na drugim końcu Sali oblizywał pazury. Ciała piskląt usłały całą salę, cuchnąc
krwią i wnętrznościami. Słodkawy, ciężki fetor unosił się już pod samo
sklepienie, wyciągając go z szału, w który wpędziła ją Królowa. Spojrzał w
stronę białego smoka i poczuł ukłucie bólu na lewym biodrze. Głęboka rana
rozcinała skórę, ukazując czerwień mięsa i mięśni. Potrząsnął łbem, strącając
pozostałe krople krwi z rogatej korony.
Deus, Deus, Deus, Deus, Deus, Deus...
Deus, Deus, Deus, Deus, Deus, Deus...
Deus, Deus, Deus, Deus, Deus, Deus...
Z łaciny:
Bóg, bóstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.