Cisza


Pomimo upływu czasu czerwone włosy nie chciały odejść. Zaplotły się nieśpiesznie wokół nadgarstków, dyktowały ustom zdania złożone, smutne i radosne, obelżywe, ciche, delikatne, sprośne. I choć usta pokryła cienka siateczka szpitalnej niebieskozieleni - te musiały poruszać się stale. Cicho i delikatne. Język ze wstydem lekko zesztywniał, uniosły się koniuszki włosów pod napływem zimna. Jego gesty - niczym zdania złożone - mówiły słowa - smutne i radosne, obelżywe, ciche, delikatne - obce. A w tych pustych, pozbawionych słońca tęczówkach mieniły się drobiazgi. Iskierki uczuć - leczenie doraźne. Wszystko spowiła aura wszechmogącego zimna, lekka, jasna, smutna - taka, jaka być powinna. W czerwonych włosach zamieszkał szept, delikatnie się uniósł, spoglądał zza koniuszków rzęs: "Ciii...", wypadło mu z ust.
- [...] i już nigdy więcej, ale to nigdy, nigdy, nie spojrzę w oczy, te szklane, niebieskie. Ale to nigdy, nigdy, nigdy więcej nie ujrzę złorzeczenia w zielonej tęczówce.
Usta wykrzywia grymas, zły, ale prawdziwy. Oddech więźnie w każdej z żył. I choć chciało by się krzyknąć: "Nie! Dlaczego?". Ona nigdy nie powstanie i nie zamieszka w Idylli.

Jestem w kropce. Poniekąd. Zapisałam się do redakcji w mojej szkole, która tworzy gazetkę. Pisanie na określony temat przychodzi mi z trudem, mało naturalnie. Ale jednak... chyba potrafię pisać? Zobaczymy. Pierwszy cel, to wykazanie się na temat notatki z WOŚP'u, rozmowy z artystami za sceną i zdobycie autografów. No i nieszczęsny wywiad. Od czego są znajomości wśród muzyków mojego miasta?

Szkło zamarzło w oczach, na kształt wypukłych soczewek. Źrenica i tęczówka zaszły zbawienną bielą. Choć za oknem nie widać było ani śniegu, ani posępnych sopli, to na widok Upadłej można było poczuć chłód. Ten niebezpieczny, przeszywający powiew Czarnej Zimy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.