Słodko-gorzki zapach wiatru


Znów śniło mi się niebo. Słyszałam stukot kopyt i czułam zapach siarki. W umyśle zabił dzwon, jeden z tych, które obwieszczają rychły koniec. Odbił się echem w pustych korytarzach, w których niegdyś mieszkały myśli. Nawet cierpki posmak na języku stał się lepki i metaliczny. Krew? „K… R… E… W…” – wypowiedziały powoli usta, jakby chciały się upewnić, czy żyją w zgodzie z umysłem. „Tak” – podsunął ktoś lubieżnym tonem, dotykając spierzchniętych ust.
Wszystko bolało, nawet oddech i ruch językiem. Dotykało mackami każdego nerwu i wbijało się między synapsy z zadowoleniem godnym ziemskiego sadysty. Podniosłam powoli rękę, by chwycić nieznośne palce, które uczepiły się warg. Nie protestował, usłyszałam tylko śmiech. Piękny i perlisty, dźwięczny i bolesny. Bo słuchanie tutaj również bolało. „Otwórz oczy, ciemność przestanie Cię palić”. Kłamał. Usłyszałam swój własny, przejęty krzyk, pełen bezsilności i złości, usłyszałam gruchot, gdy moje kolana dotknęły zimnego kamienia, usłyszałam nawet zadowolenie, które zawisło nade mną niczym wściekły, warczący hart.
Wyciągnęłam ręce przed siebie, jakby w poszukiwaniu ratunku. Pazury zabębniły pusto o podłogę, nie pozwalając zebrać myśli. Powiodłam wzrokiem w stronę pulsującej tafli, od której biło zbawcze zimno.

***

Była na swój sposób piękna. Długie, chude jak u gazeli nogi, podkurczyła żałośnie pod sam mostek, zakrywając potworną biel brzucha i piersi. Dłonie wplątała w czerwone włosy, opadające gęsto na kark, podłogę i szyję. Szyję, u której wisiał długi, srebrny łańcuch, mieniący się niespokojnie. Dotknęła go delikatnie, jakby sprawdzając, czy jest prawdziwy. Długie, fioletowe pazury wydobyły z niego krótki, zgrzytliwy dźwięk. Przesunęła ręce do ust, oblizała je delikatnie i uniosła górną wargę. Długie siekacze i kły ubrudzone miała własną krwią, jak i pokaleczony język. Najpiękniejsze miała jednak oczy. Whisky przelewało się pulsująco tuż koło źrenicy, błyszcząc natarczywie. Jedyne, co zostało jej ludzkie i anielskie, to Doloris.

***

Wstałam. Nie mogłam dłużej patrzeć na swój żałosny obraz, wyzierający na mnie z brudnego kawałka szkła. Rozległ się drugi dzwon, bardziej donośny i bliższy. Lód opuścił bezpieczne komory serca, rozlał się po całym ciele, zabijając ból, otumaniając martwe już myśli.
Słodko-gorzki zapach wiatru ostatni raz wplątał się we włosy. Ostatni raz dotknął spierzchniętych ust i zamknął oczy.

Pogoniłam Niepokój w kąt, niech wie, że potrafię być groźna.

Alice in chains - Rooster

Trzy słowa:
"słodko-gorzki zapach wiatru",
podał mi Ihtir, któremu bardzo
dziękuję za pomoc w przywołaniu
weny. To było wyzwanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.