Znów dopadł mnie Niepokój. Ukrywa się w spadających liściach, dziesięciu stopniach, wietrze i deszczu. Zapowiada cicho jesień, czas, gdy wszystko obumiera, by powstać wiosną. Znów czeka mnie zimowa chandra i Abaddon we krwi. Potem wszystko zniknie, zaleje nas fala zimnej, szpitalnej bieli, utopi w obłoczkach pary i gwiazdkowych kolędach. Choinka spojrzy na nas z pogardą i złością, zaszeleszczą pachnące igły, potłuką się bombki - święta dawno straciły ten smak i ten sens. "To, co będzie już nie będzie dobre tak, jak dobre było" - Hunter, Duch Epoki.
Coldplay - Talk
Przeraża mnie wizja zimy. Nie lubię zimna, bo nie jestem w stanie nie zmarznąć, a wszystkiemu winne jest słabe krążenie i wiecznie lodowate kończyny. Nie lubię śniegu, choćby był śnieżnobiały, a nie żółty i brunatny, czarny, jak ten w mieście. Nie lubię lodu, bo zawsze kończy się na jakimś poślizgnięciu, chodzę jak jakiś czołg, a końca mordęgi nie widać. Nie lubię ubierać dziesięciu rzeczy naraz, by było mi ciepło. Ukochałam wiosnę, ukochałam lato i to się nie zmieni.
Czerwone włosy plączą się między kartkami czarnego zeszytu. Głaszczą czule łacińskie liczebniki, uczepiają złośliwie końców stron i szepczą niezrozumiałe słowa. Ciepły jeszcze kubek Guns N' Roses daje o sobie znać, przypominając przyjemne ciepło zielonej herbaty, rozlanej tam, w czerwonym wnętrzu roztargniętej właścicielki. Księżyc w pełni spogląda spokojnie przez szklane odrzwia, w zakątki ludzkich oczu i umysłów, nakazując szybki, bezbolesny sen, zbawienie po męczącym dniu, po bracie Słońcu. Wszystko się uspokaja, zwalnia tempo i zwalnia puls, serce bije bezinteresownie, ucałowuje siedem litrów vermillion'owej cieczy.
*vermillion - to z ang. kamień,
który ma kolor karminowy,
czyli kolor, jaki ma krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.