Zapomniałam

Rozchylam łapczywie usta, jakby w poszukiwaniu drugich warg.

Oddycham głęboko bielą, która wymyka mi się spomiędzy spierzchniętych ust, umyka nosem, tańczy w chłodnym powietrzu. Jest tuż po deszczu, kamień oblepiła wilgoć, kropelki wody spadają z drzew, które są przede mną. Obraz zamazuje mi się uporczywie, zieleń zlewa w jedną, ciemną masę. Pod paznokciami czuję skórę, oddechem muskam każdy włosek na karku. Czerwone włosy zakręciły się buntowniczo, opadły niesfornie wokół obojczyków i drugich warg. Czuję ciarki aż po koniec kręgosłupa... a teraz powiedz mi, że nie potrafię tańczyć z Twoją duszą.

Zapomniałem nakręcić czas...
I zapomniałem rozpocząć nowy dzień...
W zagubionej przestrzeni trwam...
Cały świat płynie obok gdzieś...

Ujęłam ją moimi długimi, czarnymi paznokciami. Jest lekka i błękitna, ma przepiękne, pionowe źrenice. Przygląda mi się z zaciekawieniem, wtula w moją szyję, wdycha zapach głębokiej wanilii. Niepokój głaska ją czuje po karku, drapie delikatnie wzdłuż kręgów. Zatańczmy!

A może ja jestem opowieść...
...zmęczonych ust.
Znudziłem się Bogu...
W połowie, w połowie...

Drżę. Dawno moje mięśnie nie czuły się tak dobrze. Opieram się delikatnie o ścianę, oddycham płytko i urywanie. Powietrze więźnie mi w płucach za każdym razem, gdy czuję dotyk, dreszcze rozchodzą się falą po ciele. Rozgrzesznik odchylił moją głowę i spojrzał w oczy. Puste, za taflą mgły. Tak głębokie i zarazem płytkie, jak mój oddech.

Nie ma już nic,
nie ma już nic,
nie ma już nic po tamtej stronie.
Nie ma już nic, 
nie ma już nic,
nie ma już nic za ścianą powiek.

Drżysz. Rozchylasz wargi szukając ust. Słyszę jak głośno oddychasz, jak Twoje palce mylą się w zeznaniach. Zabieram swoje czarne pazury z karku, obejmuję nimi całą szyję, patrząc na Ciebie boleśnie. Zatańcz ze mną...

Nie potrafię dokończyć spraw...
I nie potrafię wypełnić własnych słów...
Jutro zginie ostatni ślad...
Zapomnicie, że byłem tu...

Tańczysz. odrywasz czerwoną duszę od ciała, przyciągasz ją do zimnego błękitu. Trzymam Cię mocno, jak nigdy przedtem. Niepokój uśmiecha się do mnie leniwie, cieszy z mojej chwilowej radości. Jego złociste ciało wije się między drzewami, jak moje włosy na Twojej szyi i obojczykach. Tańczmy.

Jeszcze raz mógłbym zmienić kształt...
Rozpiąć skrzydła i frunąć nie zważając na strach...
Jeszcze raz, przecież sposób znam...
Tylko nie mam już siły!
Tylko nie wiem jak!

Puszczam Cię. Zwieszasz głowę i nie otwierasz oczu. Spoglądam na Ciebie z uśmiechem, jaki dawno nie gościł na ustach Doloris.

Młody Ból spojrzał na wysoką zieleń przed sobą. Krople wody spadały miarowo z liści. Niebo nadal było takie samo. Ale nie jej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.