Jabłka



                Tysiące światełek, które odrzucają istnienie Nocy. Lampki w betonowych grobowcach. Świetliki, wyznaczające kręte drogi pomiędzy budynkami. Widok, którym zachwycają się nieliczni. Czemu? Czemu nie urzeka Was Nocna cisza, mdłe światło, które sączy się z latarni? Świergoty spod skrzydeł nietoperzy i ciem? Woń niczym z lasów i pól. Rześka i zimna. Oblepiająca ciało, jak całun siną skórę. Odgłos własnych kroków, echo własnego oddechu.
            Widzę, jak szybko umykasz pomiędzy kamienicami. Wypuszczasz obłoczki pary, gdy odważasz się na oddech przez usta. Czujesz każdą z nut w powietrzu. Kurczowo zaciskasz palce w kieszeniach. Obracasz nerwowo zapalniczką, wypatrujesz cieni na ścianach. To tylko Niepokój, nie bój się tego, co nieuniknione.
           
~*~

            Zaciągasz się. Widzę, jak uczucia ustępują pustce w Twoich oczach. Wpuściłeś do płuc płynne złoto.
Zacieki po rozlanej kawie i whisky, na jasnych panelach. Dymny zapach beczek, potu i zaduchu, który zwiastuje okres grzewczy. Biurko zawalone papierami, skrawek klawiatury, która ucieka z objęć teczek i kubków. A Ty? Opierasz się o ścianę, wpatrujesz w księżyc. Obraz zalewasz dymem z ust. Cierpną Ci palce, jak język, gdy wgryzasz się w jabłko. Język tańczy na powierzchni skórki, przebijasz granicę z miłym chrupnięciem. Słodycz skapuje po brodzie i oblepia palce. Wspomnienia z dzieciństwa, których nawet nie potrafisz uspokoić. Kiedy zamieniłeś harce w sadzie, na ciężką woń whisky? Brązowo-złoty płyn, które ogrzewa Twoje gardło i duszę. Daje Ci spokój, choć złudny i krótki.
Podnosisz się z podłogi. Wzrok masz mętny i tępy, opierasz się rękoma o krawędź łóżka. Twoje papiery i teczki wołają cicho znad klawiatury. Dokąd zmierzasz dziś? Którą z błyszczących butelek wybierzesz? Moon Walker zatańczy dziś ze Złotym, przy pełni smakuje najlepiej.
Delikatnie odstawiasz zakrętkę. Ciszę przerywa dźwięk napełnianego kubka. Pamiętasz te czasy, gdy whisky pijałeś w szklankach? Gdy błyszczały niczym kryształy w barku Twoich rodziców? Siadałeś wtedy przed monitorem i pisałeś. Zawsze miałeś przy sobie choć odrobinę złotego płynu, a wszelkie papiery nie wypełniały każdego centymetra biurka. Czasami, dla odmiany, wypijałeś jabłkowy sok. Zawsze rozlewałeś go nad klawiaturą, a potem narzekałeś, że lepią Ci się palce. Ale kochałeś to uczucie. Przypominało lepką żywicę, gdy wspinałeś się na jabłonie w sadzie dziadków.

~*~

Odgarnęłam każdy kosmyk z Twojego rozpalonego czoła. Usnąłeś z głową na klawiaturze i kubkiem z whisky w lewej ręce. Nigdy nie chciałam Cię zabierać. Dziś prosiłeś Złotego nader mocno o przyjście. Odgoniłam go tak, jak tylko potrafi Młody Ból. Chcę, abyś choć dziś spał jak dziecko. Jak za dawnych lat. Śnij. Śnij to,  za czym jeszcze potrafisz tęsknić.

Pisałam przy Nocnej ciszy i chłodzeniu laptopa.

Koszmar numer trzy. Dziękuję za trzy złote słowa: jabłka, klawiatura i whiskey. Ostatnio potrzebuję napędu, aby coś stworzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.