Złoty


  Witaj, jesteś taka delikatna. Dotykam Cię złotymi paznokciami, a Ty drżysz. Wyginasz swoje blade ciało, wijesz się, jak pod spojrzeniem samej Nemezis. Wiem, że mnie nienawidzisz. Wbijasz we mnie wzrok pełen płynnego whisky, odsłaniasz ze złością zęby. Jednak kulisz się. Wciskasz ramiona w kąt, przytulasz kręgosłup do ściany. Czy jestem tak okropny? Dlaczego nie przypominam Ci Niepokoju, tylko tysiące nieprzespanych Nocy?
  Podchodzę. Czujesz na skórze chłód betonowego grobowca o beżowych ścianach. Jesteś taka zmęczona. Popełniasz tysiące błędów i odsłaniasz powoli serce. Widzę, jak pulsuje każda z Twoich żył. Coraz wolniej i wolniej, oddychasz przez nos. Jak za dawnych lat, Doloris. Wtedy, gdy przyzwałaś mnie swoją obietnicą. Miałaś czekoladę pośród kosmyków i miodową skórę. Beztroski uśmiech i korytarze pełne światła. Byłaś tylko Ty i ten blask. Pamiętasz, jakie wtedy miałaś imię? Nadzieja, moja droga Doloris.
  Podnoszę Twoją głowę długimi paznokciami. Nie masz siły unieść jej ciężaru sama. Spojrzenie masz puste, z nutą agresji i tęsknoty. To nie za mną tęsknisz, prawda Młody Bólu? Naciesz się kawą, dotknij ostatni raz beżowych ścian i kawowych mebli. Wciągnij w płuca słodki zapach.

***

  Nienawidzę ścisku w gardle, gdy czuję na sobie Twój wzrok. Dwie bezkresne dziury wpatrują się w płynne złoto. Nie mam siły unieść głowy. Nie mam siły dotknąć ścian i wziąć ostatni oddech. Nie chcę odchodzić. To Ty zabierasz mnie zbyt szybko.

***

  Odchodzi. Jej dusza jest mała i niebieska. Mieni się intensywnie i pulsuje miarowo. Ma jednak duże, czerwone serce, które uporczywie bije, choć dawno powinno przestać. Dotknęła bosymi stopami kawałka trawy. Uklękła, by podnieść z ziemi zieloną gruszkę. Poczuła jej słodki zapach, twardą skórkę, gdy wbiła w nią paznokcie. Uśmiechnęła się. Złoty nie był tak bezlitosny. Dał jej położyć się, wbić spojrzenie w dwie duże olchy i zniknąć.

Folchen - Ruins

Koszmar jakiś, ale co ja poradzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdy komentarz.