Rzeki
nie mają końca, gdy wiją się pomiędzy Twoimi palcami. Zataczasz okręgi nad
mapą, otulasz knieje niewinnym cieniem. Drogi rozciągają się jak poszarpane
nerwy, układają skrupulatnie wzdłuż błękitnych pasm. Dotyk koi wypukłości gór,
gdy z rozbawieniem wpatrujesz się w mapę. Poszarpane brzegi starego rulonu
naznaczył czas i krople wina. Nie tak to wszystko miało wyglądać.
~*~
Skrzydła
opatulają ciasno ramiona, palce wiatru rozczesują włosy. Potykam się o własne
nogi, gdy schodzę ze schodów. Postać pulsująca złotem wcale nie staje mi się
bliższa. Stąpam niepewnie, oddychając powietrzem nasyconym popiołem i
spalenizną. Długie, blond włosy powiewają na wietrze, gdy odwraca się w moją
stronę. Jej pusty, nieobecny wzrok namierza mnie bezbłędnie, pomimo całkowitej
ślepoty Złotej. Jedną ręką trzyma Młody Ból za gardło, owijając wokół jej
grdyki długie paznokcie. Nie wyraża emocji. Stoi, głucha na ciche charczenie i
ryk Złotołuskiej. A ja idę. Podnoszę zbolały wzrok na Doloris, jakby w nadziei,
że powietrze jest dostatecznie nasiąknięte tlenem. Uśmiecha się. Rząd
równiutkich szpilek błyska, gdy padam u jej stóp i zakrywam się skrzydłami. Nie
tak to wszystko miało wyglądać.
~*~
Nie
zdążyła. Z głuchym łoskotem wylądowała tuż obok Niepokoju, przeorała ziemię
długim ogonem, by zamknąć masywne szczęki z mlaśnięciem, tuż przy twarzy Złotej
Rybki. Syknęła. Jak oparzony Kot puściła moją szyję, by zaraz prychnąć, jak
rozjuszony, młody Kociak. Obróciła się w moją stronę, wbijając we mnie wzrok
ślepych źrenic.
- Zawsze będziesz jak ziemia niczyja.
Pustkowie, na którym nie wyrośnie żaden kwiat. Koryto wyschniętej rzeki, której
dno usiane jest kośćcem ryb. Jak niebo bez gwiazd i Noc bez księżyca. Będziesz jak
drzwi bez klamki i ptak bez skrzydeł. Jak Ból, który nie zabija.
Złotołuska
wierzgnęła wściekle, wysuwając długi pysk w stronę Złotej. Rozlała się, niczym
woskowy posąg, wpełzła niczym robak, tuż pod wyschniętą, udeptaną ziemię. Nie
tak to wszystko miało wyglądać.
~*~
Oddech
nie prędko wraca do normy. Jeśli cokolwiek może do niej wracać.
Jestem tu pierwszy raz...nie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób ubierania emocji, jednocześnie tak mocnych i ulotnych.
Co do samego wyglądu Twojego bloga, lubię takie klimaty, odnajduję swoja spaczoną psychodeliczność. Pozytywnie. Pozdrawiam.
Dziękuję. Cieszę się, że Ci się tu podoba. Ostatnio porzuciłam swoje myśli, na rzecz chwili błogiej sielanki. Nie idzie mi to zbyt dobrze...
UsuńMam nadzieję, że jeszcze tu wrócisz.
Pozdrawiam, Doloris.