Nie
odrywasz wzroku, gdy pożoga przecina kolejną z ulic. Wdychasz spokojnie dym,
mrużysz oczy. Ciepło jest kojące. Kolejne, które daje złudne poczucie
bezpieczeństwa, prawda? Czegoś, co nie istnieje w Twoim świecie. Nie ma prawa
istnieć. Ty nie pozwalasz mu być.
Wyciągasz
dłoń przed siebie. Małą, bladą rękę – ufnie jak dziecko. W stronę ognia,
czegoś, co już raz spaliło Twoje łąki, pola i pochłonęło Niebo. Całkowicie. Czy
nie miało być wieczne? Ależ miało. Zabawne.
Płomienie
tańczą na koniuszkach palców. Skaczą radośnie wokół siebie, obejmując się
niewidzialnymi dłońmi. Ich długie języki smagają przeguby, opatulają je
szczelnie. Nigdy nie mówiłaś, że są Twoimi przyjaciółmi.
Tli
się kolejny z domów. Nocne niebo nabiera rumieńców, gdy wpadasz w złość. Koryta
rzek wypełniają szczątki drzew, ludzi i własnych, niespełnionych marzeń. Dlaczego
znów złote łańcuchy napinają się niebezpiecznie wzdłuż Twojego ciała? Orzesz niewinną ziemię długimi pazurami, jakby w nadziei, że to wszystko w końcu się
skończy. Nadziei. Sama byłaś Nadzieją.
Nie
wiesz. I ja nie wiem. Jestem tylko Złotą Rybką, Twoim odbiciem w lustrze, gdy
odwracasz wzrok, by wbić go w ziemię. Nie masz już pustego spojrzenia. Minęły
czasy, gdy spokój ceniłaś sobie nade wszystko. Gdzie pojawiam się ja, tam w
powietrzu tańczą srebrzyste płatki popiołu, mienią się niespokojnym błękitem w
objęciach moich płomieni. W Twojej duszy też gra część czystego ognia, czerwień
miesza się z kryształem wody, wydobywa falę fioletu, jak siatkę naczyń
krwionośnych, gdy napinasz mięśnie. Uspokój się. Zważ słowa, rozcieraj
przeguby. Niech złote łańcuchy nie będą już dla Ciebie przeszkodą.
To wszystko zaczyna mnie
męczyć.
To co piszesz jest nieziemskie. Sprawia, że zatrzymuję się i myślę.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś ceniłam wyjątkowo spokój. Teraz wszystko mi się sypie, nie umiem go poczuć, nie umiem go złapać.
Męczące są często rzeczy, które chcemy robić, a które nie są dla nas. Ale Twoja sytuacja może być inna.