Oddech
wyrównał się niespodziewanie, jakby przez chwilę zabrakło jej powietrza. Przez
równie ulotny moment szczęki zacisnęły się, wysyłając w przestrzeń złowieszcze
zgrzytnięcie. Stary dobry nawyk, ułatwiający utrzymanie żywej broni w objęciach
łańcuchów.
- Jaaaaakich łańcuchów...? - Niemalże słyszała jej
ciężkie cielsko, sunące z cichym szelestem po rdzawej ziemi M4R5’a. - Ssstęskniłaś się za ssswoją Panią?
Uśmiechnęła się
delikatnie, kącikami ust.
- Tak Pani.
~*~
Wgryzła się.
Ciepły płyn spływał do gardła, zlizując rany po niedawno umarłych młodych.
Łapczywie oblizywała jej szyję, szukając kolejnej drogi ujścia dla złotej krwi.
Palce wczepiła w gęstą grzywę kręconych włosów, przywarła tułowiem do pokrytej
popiołem ziemi. A Złota wpatrywała się czule w małą, wygłodniałą bestię,
uczepioną jej ciała. Głaskała Młody Ból po karku, nucąc melancholijnie.
~*~
Przyciągnęła
go. Ciepłe nozdrza musnęły jej obojczyki.
Pax
stał nieruchomo, niczym złowieszczy posąg dawno upadłego anioła. Srebro
tańczyło na łuskach, wyłaniając się z cienia grafitu. Tylko nierówny oddech
Bestii świadczył o tym, że wciąż walczy i nie zamierza się poddać.
„She comes
along, she gets inside
She makes you better than anything you've tried
It's in her kiss, the blackest sea
And it runs deeper than you dare to dream it could be”
She makes you better than anything you've tried
It's in her kiss, the blackest sea
And it runs deeper than you dare to dream it could be”
Smocza krew płynęła cicho, wymijając
krzywizny obojczyków, piersi i bioder. Oddech zamienił się w miarowe rzężenie,
przerywane parsknięciem, wyrzucającym więcej czerwieni.
~*~
„With teeth
She is the greatest lie of all”
She is the greatest lie of all”
Ostrze wygięło się wdzięcznie. Dotyk palców Złotej był jak dawno
zapomniane, dobre wspomnienie. Przycisnęła sztylet do ust, smakując pulsującego
zimnem stworzenia.
Podeszła bezszelestnie do ołtarza, wpatrzona w
krzywizny karmazynowych szkiełek. Sztylet zajęczał przejmująco, niosąc pod
kopułę wysoki zgrzyt. Ułożyła go delikatnie tuż pod czerwoną kroplą,
obserwowana przez tysiące par oczu.
„She will not let you go, keeps
holding on
This time I'm not coming back”
This time I'm not coming back”
Kropla zakołysała się. Słyszała śpiewny głos Broni, proszący o siłę i
niezawodność. Czekała dla tego śpiewu. Czekała aż Młody Ból w końcu przybierze
imię, którego tak bardzo się bał. „Na początku nie było nic, z wyjątkiem pustej
przestrzeni i dwoch kropel.”
Spadła. Czerwień pochłonęła Broń. Ostrze wykrzywiło się, niczym parodia
życzliwego uśmiechu, upstrzone zakrzywionymi krawędziami, wprost do wyrywania kawałków mięsa. Obrosło imionami,
przeplatanymi między łuskowym ogonem. Trzon wydłużył się, ukazując postać
jaszczurki, wygiętej w agonalnym tchnieniu.
Podniosła ją. Lśniąca
błękitem, idealnie wyważona.
- Jako ta broń, będziesz nosić imię Vlis. - uśmiechnęła się.
I tak zaczęło się polowanie na wilki.
Nine inch nails - With Teeth, Last, Wish, Imagine Dragons - Radioactive
Kiedy czytam tego bloga, jestem prawie pewna, że stykam się z prozą poetycką...
OdpowiedzUsuń(Zlodziej-Mysli)
Dziękuję Dafne : ).
Usuń