Mgła
opadała na dawne ruiny Samotni. Dwie samotne wieże tnące niebo, przecinały już
tylko koryto wyschniętej rzeki. Witraże upstrzyły ziemię migoczącymi odłamkami,
zmieszanymi z krwią wyznawców. Wszędzie widać było kamień, szkło oraz zwłoki,
ciągnące się aż po mdłe pasmo murów. Słońce przedzierało się niepewnie zza rdzawej
poświaty, otulającej niebo.
Klęczałam.
Na wpół zła i zadowolona, wpatrzona w żółtą kulę, sunącą powoli po nieboskłonie.
Warownia zamieniła się w kupę gruzu i pyłu, a rzeki zaczęły napełniać wodą,
spływającą wartko ze schodów do Nieba. Roztopy. Tak, to nazywa się roztopami.
Wiosną.
Ludzka
pamięć mieszała się ze wspomnieniami tej-która-jest-głodem. Mieszanka uczuć,
uderzająca bezpośrednio o bramy umysłu, wpływająca do niego jako lepka ciecz.
~*~
Otworzyła
powoli oczy. Krew napływała powoli do kończyn, oddzielając ją od chłodu
bijącego od ziemi. Musnęła ją bezwiednie opuszkami palców. Drżała.
Podniosła się
się delikatnie na łokciach, wpatrując w rdzawo-zieloną ziemię Miasta. Połacie
zieleni wykwitły tuż obok rzeki, przypominając wrzoda na surowej powierzchni
M4R5’a. Woda, jeszcze mętna, niosła ze sobą kości i pył, sunąc niemalże
bezszelestnie w korycie. Wyglądała jak niezwykły okaz motyla w samym sercu
zimy. Jej zimy.
~*~
Noc.
Wiosenna, chłodna i czysta. Przesycona oczekiwaniem i tęsknotą. Otulona
granatem nieba i ciemnością wyzierającą z pól. Jej Noc, jej Asylum, jej czas.
Spojrzała
na niego. Szedł pewnie znaną mu tylko drogą, wsłuchując się we własne kroki i
wiatr.
„I can feel the
animal inside
My resolve is weakening
Pounding on the doors of my mind
It's nearly overpowering
I cannot begin to describe
The hunger that I feel again
Run if you intend to survive
For the beast is coming to life
Taking more than a glimmer of this tainted moonlight
Death approaches on this night”
My resolve is weakening
Pounding on the doors of my mind
It's nearly overpowering
I cannot begin to describe
The hunger that I feel again
Run if you intend to survive
For the beast is coming to life
Taking more than a glimmer of this tainted moonlight
Death approaches on this night”
Zachłysnęła
się. Wiatr przyniósł zapach, wprawiając jej palce w drżenie. Niepokój zakołysał
się między włosami przechodnia, szepcząc mu do ucha spokojne formuły,
uspokajając go niczym spłoszonego konia. Mimo to przyspieszył. Spojrzał za
siebie, jakby zdziwiony, że ktoś mógłby podążać jedną z jego dróg. Poprawił
ręce w kieszeniach kurtki, nerwowo przeciągnął palcami po włosach. Niepokój
parsknął niezadowolony, spoglądając na swoją panią.
A
ona czekała. Drżąc, przełykając nerwowo ślinę, wdychając ten słodki afrodyzjak.
Przekrzywiła głowę jak ptak, gdy pojawiła się w jego zasięgu wzroku. Machnęła
zadowolona łuskowym ogonem. Przystanął. Widziała, jak zastanawia się nad zmianą
kierunku, kierując wzrok na osnute mgłą i ciemnością pole. Uśmiechnęła
się. Musnęła językiem zęby, czując jak i
one wibrują niespokojnie, a dziąsła mrowią. Ruszył. Przyspieszył chód, dumnie
uniósł głowę i z pewnością stawiał kolejne kroki.
„For the animal's soul is mine
We will be completed right before your eyes
I have no control this time
And now we both shall dine in Hell tonight”
We will be completed right before your eyes
I have no control this time
And now we both shall dine in Hell tonight”
Widziała
jak zwątpił. Nagle zmienił zdanie i targnął się niczym spłoszona klacz. Przytrzymała jego głowę, wbijając palce w żuchwę. Strach zamieszkał w oczach na
nowo, rozszerzając źrenice i przyspieszając puls. Słyszała nierówny oddech,
serce łomoczące w piersi i krew płynącą w żyłach. Przełykaną ślinę, tysiące
myśli przemykających przez umysł.
„I can feel the calling again
The primal need is filling me
Changes are about to begin
And now my blood is boiling
I can see the fear in your eyes
But you can't bring yourself to scream
Time to shed the mortal disguise
The beast is coming to life
Taking more than a glimmer of this tainted moonlight
Death approaches on this night”
The primal need is filling me
Changes are about to begin
And now my blood is boiling
I can see the fear in your eyes
But you can't bring yourself to scream
Time to shed the mortal disguise
The beast is coming to life
Taking more than a glimmer of this tainted moonlight
Death approaches on this night”
Puściła go. Spojrzał na nią, już nieco trzeźwiej, szukając
ratunku drążącymi rękami w kieszeniach kurtki. Przymknęła oczy. Jestem Twoim
światłem. Pomocą, radą i spokojem. Jestem Twoją ciemnością. Drugą stroną
medalu, krzykiem przez ból. Jestem świstem mieszkającym w Twoich płucach i
milczeniem w Twoim umyśle. Jestem dotykiem. Władzą i Niepokojem. Jestem Twoją
Nadzieją i zgubą. Jestem wszystkim tym, czego potrzebujesz.
Zamarł. Rozchylił usta, jak ryba, łapiąca
łapczywie rzucony kąsek. Uśmiechnęła się. Chwyciła palcami jego podbródek,
wciąż wdychając odurzający zapach skóry i włosów. Przyciągnęła go do swojej
szyi.
Pił
zachłannie. Ledwo połykając kolejne porcje, z na wpół otworzonymi oczami. Palce
zaciskał na jej rękach, jakby badał puls. A ona stała. Wpatrzona w martwy punkt
przed sobą, uśmiechając się szeroko.
-
Jesteś mój – rzekł Głód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie każdy komentarz.